Od godzin porannych ze snu wyrwany,
wstaje do tebu, pies nie ma karmy...
przecieram patrzałki- za oknem ciemno,
wsiadam na rower- wiesz nie jest lekko,
jade przez miasto łeb mam zmarźniety,
na koncie debet, w kiermanie centy!
mijam t on w czarnym lc,
a moj ziomek kuba wciąż nie ma na chleb!
ciężko rozkminić mu jakąś robote,
chodź szczery to chłop, do sądu na piechote!
polskie realia widze to co dzień,
czy kiedyś obacze Kube w samochodzie...?
czy kiedyś obacze lica jego szczęśliwe...?
poliki pełne i oczy w kształcie śliwek...?
czy kiedyś nastanie piękny dzień żarełka...?
gdy Kuba jak puchatek- miód łapką z kubełka...?
czy kiedyś go wyślę na wakacje za wawe...?
a szczęście zastąpi wspomnienia o Mławie........? :(
poniedziałek, 10 marca 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz